piątek, 10 czerwca 2011

1. Przeszłość

  Otworzyłam wiadomość i zaczęłam czytać w myślach : „Cześć, z tej strony twoja ciocia, siostra twojej mamy. Wiem, że dawno nie napisałem do ciebie ale miałam dużo problemów. Wiem, że tęsknisz za mną. Przepraszam. Wynagrodzę ci to wszystko, obiecuję. Do zobaczenia. Całuski ;*. ‘’
Nie wiedziałam co to ma znaczyć „ wynagrodzę ci to wszystko ‘’ . Z jednej strony jestem zadowolona, ale z drugiej po mojej cioci można spodziewać się wszystkiego. Byłam przekonana, że niedługo zrobi coś czego nikt nie będzie się spodziewał.  Niekoniecznie musi być to dobre. Westchnęłam cicho zamykając laptopa. Opadłam na łóżko zamykając oczy.
- Już jestem. – powiedziała blondynka swoim cichym, delikatnym głosem.
- Ten blondynek to twój brat ? – zapytałam podnosząc się.
- Tak. – spojrzała na mnie i uśmiechnęła się miło.
- Jest strasznie do ciebie podobny.
- Wiem, każdy mi to mówi. – uśmiech nie znikał z jej twarzy. Kontynuowała rozpakowywanie się.
   Ciemnowłosa cały czas była cicho. Siedziałam na łóżku i obserwowałam ją. Przykleiła nad swoim łóżkiem pare plakatów jakiś zespołów. Wychyliłam się w lewą stronę by zobaczyć kto na tych plakatach jest. Nadal nic nie widziałam, więc zaczęłam się wychylać. Upadłam. Było słychać tylko huk. Dziewczyny spojrzały na mnie z przerażeniem. Tess podeszła do mnie i pomogła mi wstać. Dopiero teraz poczułam, że boli mnie lewa ręka. 
- Ała. – wymknęło mi się.
- Może trzeba iść do pielęgniarki ?
- Nie. – powiedziałam stanowczo.
- No ok, jak nie chcesz to nie. – powiedziała odchodząc ode mnie.
   Poczułam się głupio, ponieważ Tess proponowała mi pomoc a ja nie skorzystałam. Usiadłam na łóżku i patrzałam na zegarek. Po półgodzinie dziewczyny były już całkiem rozpakowane. Ponownie do naszego pokoju wbiegł mały blondynek. Tryskał energią, którą najczęściej mają dzieci, uśmiechał się i krzyczał :
- Tess, Tess !
- Timmy. – powiedziałam imię brata śmiejąc się.
   Chłopczyk biegał wokół swojej siostry wypowiadając w kółko je imię, wesoło klaszcząc w dłonie. Czy on kiedyś się w ogóle się zmęczy ? Myślałam sobie. Nie przypominam sobie bym miała tyle samo energii co ona, gdy byłam mała. Byłam bardziej spokojnym i cichym dzieckiem. Wstałam z łóżka i podeszłam do Timmyego.
- Cześć, jestem Angela.
   Chłopczyk zatrzymał się i spojrzał na mnie już poważną miną.
- Cześć. – odpowiedział kłaniając lekko główkę.
- Jak się nazywasz ?
- Timmy. – przedstawił się grzecznie.
- A ile masz lat ? – uśmiechnęłam się szeroko do niego.
- Dziesięć. – odpowiedział gryząc swoje palce od lewej dłoni.
- Widzę, że masz dużo energii.
   Ten nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął się nie wyciągając z buzi palców, które były już całe obślinione. Wcale mnie to nie obrzydziło, a wręcz przeciwnie. Chłopczyk wybiegł z pokoju z rękoma w górze i krzyczał swoim słodkim, dziecinnym głosem.
- Masz naprawdę słodkiego brata, zazdroszczę ci. – powiedziałam wesoło do Tess.
- Dziękuję. – odparła uśmiechnięta.
   Po chwili do pokoju wszedł dyrektor i ogłosił spotkanie, które miało odbyć się na dole. Zeszłam, więc z koleżankami na dół. Na schodach znajdował się dywanik, a poręcze były zdobione złotem, który pasował do żyrandola. Okna były podobne jak w zamkach za czasów królów. Ściany były dekorowane obrazami, które za pewne były bezcenne. Uwielbiam sztukę, więc zanim pan dyrektor zaczął mówić przyglądałam się im wszystkim po kolei.
- W bibliotece jest ich więcej. – Zwrócił się do mnie męski głos.
   Spojrzałam w lewo i ujrzałam chłopaka o szarych oczach i lekko rozczochranych włosach, co jeszcze bardziej dodawało mu uroku. Wydawał się bardzo miły, ale najczęściej pozory mylą, a ja nie oceniam książki po okładce.
- Jestem Thomas, Thomas Edwards. – Przedstawił mi się całując mnie w dłoń.
- Miło mi. Ja jestem Hope Lautner.
- Bardzo ładne imię.
   Rozmowę przerwał nam dyrektor. Wszyscy ucichli jak na zawołanie, co lekko mnie zdziwiło, a za razem spodobało. W poprzednich szkołach panował harmider i chaos co bardzo mi nie odpowiadało.
- Na sam początek chciałbym ogłosić zasady jakie u nas panują dla nowych uczniów. Po pierwsze nie wychodzimy z pokoi po dwudziestej trzeciej. Po drugie nie spóźniamy się na lekcje. Po trzecie zakazane są wszelkie pircingi. Jedynie wskazane są krótkie kolczyki przy uszach. Po czwarte w godzinach lekcyjnych chodzimy w mundurkach. Co nie znaczy, że po godzinach możecie ubierać się jak chcecie. Po piąte nie schodzimy do piwnicy. Oczywiście wszelkie złamanie zasady grozi kara wyznaczona przeze mnie. Na tablicy ogłoszeń wisi lista do, której klasy zostaliście przydzieleni. To by było na tyle. Dziękuję, możecie się rozejść.
   Po tych słowach wszyscy nowi uczniowie, czyli jakieś trzydzieści ludzi zebrało się obok listy i musiałam chwilę poczekać, żeby się do niej dostać. Kiedy mi się to udało byłam szczęśliwa, bo będę chodziła do tej samej klasy co moje współlokatorki. Nowa szkoła, nowi znajomi i przygody. Miałam tylko nadzieję, że to będzie szkoła, którą zacznę i skończę od początku do końca. Związałam moje długie brąz włosy w kitkę i poszłam w stronę stołówki na kolację. Nie byłam głodna, ale jak poczułam te zapachy od razu zaburczało mi w brzuchu. Zaśmiałam się cicho pod nosem i chwyciłam za tackę, na którą położyłam talerz. Poprosiłam o płatki kukurydziane z miodem, tosta z dżemem truskawkowym i herbatę z cytryną. Usiadłam przy stole gdzie siedział Thomas, bo nigdzie nie mogłam znaleźć dziewczyn. Po chwili one same mnie odnalazły i przysiadły się. Dopiero teraz dostrzegłam ich twarze i inne cechy.
   Rosalie to dziewczyna o tajemniczym, a za razem magicznym spojrzeniem, którym mogłaby zabić lub oczarować. Oczy miała podkreślone ejlajnerem co bardzo jej pasowało. Cechowały ją jeszcze pełne różowe usta.
   Tess ma wysokie czoło, na które opadają lśniące, złote włosy, które zdradzają inteligencję i mądrość. Na jej jasnych ustach często gościł promienny uśmiech.
   Kiedy zjadłam płatki i tosta zabrałam się za jeszcze ciepłą herbatę.
   Stołówka była duża. Jedna ściana była z cegieł, a reszta była pomalowana na biało. Krzesła i stoły były zrobione z ciemnego drewna, by pasowały do cegieł. Na suficie wisiały białe lampy, które oświetlały całe pomieszczenie.
- Chce się trochę dowiedzieć o nauczycielach ? – Zapytał nad Thomas.
   Wszystkie potaknęłyśmy głowami.
- Ok, zacznę od Virgini Press. Nauczycielka angielskiego. Wysoka i szczupła blondynka. Ma swoje tajemnice. Niektóre z nich znam, na przykład to, że jest uzależniona od alkoholu i papierosów. Przez to straciła pracę jako modelka. Po otrząśnięciu się zaczęła pracować jako striptizerka. Poznała naszego wspaniałego pana od nauk ścisłych, pana Michaela. Pobrali się dwa lata temu. Mu, także nie powiedziała o sobie całej historii. Musi ją bardzo kochać, chodź nie wie wszystkiego.
- Mają dzieci ? – Zapytała  Tess.
- Nie.
- A ci wytatuowani ? – Zapytałam patrząc w ich stronę.
- Ten w blond włosach to nauczyciel od biologii, nazywa się Billy Gant. Zatem ten drugi, uczy geografii i zwie się Tom Calino.
- A co o nim powiesz ? – Zapytałam ciekawa.
- O Billym nic nie wiem. Jeżeli chodzi o Toma to sympatyczny gość, który ma poczucie humoru. Niestety jest uzależniony od narkotyków.
- No nieźle. – Odezwała się Tess.
- To dopiero początek. Został nam jeszcze dyrektor – uśmiechnął się tajemniczo. – Teraz to będziecie w szoku. Pan Daniel Goren,  nauczyciel historii. Bardzo surowy i wymagający. Ma swoje tajemnice i  kryminalną przeszłość. Wiem to wszystko od mojego taty, jest śledczym i zajmował się jego sprawą. Daniel pracował z moim ojcem. Niestety uciekł i zaczął eksperymentować. Na szczęście został odnaleziony w czasie. Jego plan poległ na eksperymentach na ludziach, by stworzyć swoje dzieło. W tym samym dniu kiedy został odnaleziony miał skończyć swój pochrzaniony plan. Dziecko, które robiłoby wszystko o co by go poprosił. A tak konkretnie chciał zabić prezydenta i samemu objąć władzę. Na szczęście mój ojciec i jego oddział go powstrzymali. Został skazany na dożywocie, jednak ktoś wpłacił kaucję i wyszedł.
- I teraz został dyrektorem tej szkoły, tak po prostu ? – Zapytałam lekko przerażona. Dziewczyny milczały.
- Po wyjściu z więzienia znikł. Każdy myślał, że nie żyje. Jednak okazało się, że trafił do psychiatryka. Po pary latach wyszedł jako inna osoba. Do tej pory nie zrobił nic co byłoby nie zgodne z prawem, więc sama widzisz.
   Teraz i ja zaniemówiłam, po prostu milczałam. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Podobno się wyleczył, ale ja teraz i tak będę go postrzegać jako zabójcę i psychola. Moja wyobraźnia za pewne nie da mi spokoju, a moje sny będą jeszcze bardziej dziwniejsze, niż wcześniej, jeżeli w ogóle będę mogła teraz zasnąć.
   Po chwili do stolika podszedł Timmy i zaczął szarpać siostrę za koszulkę.
- Co się stało ? – Zapytała blondynka.
- Chce iść spać, odprowadź mnie do pokoju.
- Ok, chodź – chwyciła go za rękę i wstała z krzesła. – Do zobaczenia w pokoju, do jutra Thomas – pomachała i poszła odprowadzić brata. Po niej poszła Rosalie.
- Ja tez powinnam już pójść. – Wstałam z krzesła chwytając za tackę.
- Odprowadzę cię. – Wziął ode mnie tacę i wraz ze swoją odniósł do kucharek.
   Wyszliśmy z kuchni i weszliśmy po schodach na górę.
- To tutaj, mój pokój. – Uśmiechnęłam się.
- Dobranoc  Hope. – Pocałował mnie w policzek i odszedł.
   Na moich policzkach pojawiły się rumieńce, czułam to. Po chwili weszłam do pokoju. Dziewczyny były już gotowe do spania. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w piżamę. Położyłam się na moim nowym łóżku. Musiała minąć chwila za nim zasnęłam.

Bohaterowie

Hope Lautner

Tess Millar


Rosalie Dorfmon


Thomas Edwards


Anthony Stewar


Timmy Millar

Nauczyciele :

Daniel Gowen

Virgina Press



Michael Press


Billy Gant


Tom Calino

Wstęp : Kolejne rozstanie

   Byłam już spakowana, stałam na korytarzu przed swoim pokojem i czekałam, aż mama się ze mną pożegna. Wiedziałam, że będzie tak samo jak zawsze. Z kolejnego rozczarowania westchnęłam. Zniosłam walizki przed dom i schowałam je do bagażnika. Postanowiłam na pożegnanie zobaczyć mamę. Weszłam do salonu, w którym jak zawsze był kominek, który się palił. Będzie mi go brakowało. Wysoka blondynka siedziała na fotelu i pisała swoją kolejną książkę. W ogóle nie zwróciła na mnie uwagi, mogłam się tego spodziewać. Podeszłam do biurka i cichym, delikatnym głosem powiedziałam :
- Wyjeżdżam.
   Spojrzała na mnie i zdjęła z swojego bladego nosa okulary. Westchnęła, chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała. Chciała uniknąć kolejnej kłótni, albo rozczarowania. Wstała z fotela i podeszła do mnie. Spojrzała mi w oczy chwytając za moje dłonie. Następnie przytuliła mnie i wyszła z pokoju. Otworzyłam dłoń i ujrzałam złoty naszyjnik z medalionem.   Otworzyłam go, były w nim dwa zdjęcie, mamy i taty. Zachciało mi się płakać, po chwili poczułam łzy na moich policzkach. Wytarłam je i wyszłam przed dom. Spojrzałam na niego czując się tak jakbym nie miała tu nigdy wracać. Westchnęłam i weszłam do samochodu, i kazałam szoferowi jechać. Te rozstanie było moim najgorszym. Pierwszy raz będę tęskniła za domem i mamą. Czekała mnie długa droga, więc postanowiłam się zdrzemnąć. Obudził mnie głośny dźwięk hamulca. Wstałam i ujrzałam przez szybkę wielki budynek z cegieł otoczony lasem. Szkoda, że zasnęłam, bo teraz nie wiem jak daleko jest jakiekolwiek miasto. Wyszłam z samochodu i podziwiałam nową szkołę. Zdecydowanie była najlepsza w jakich byłam. Kazałam szoferowi wnieść moje walizki do środka. Otworzyłam drzwi i weszłam. Ujrzałam wysokiego faceta ubranego w granatowy garnitur. Podszedł do mnie i rzekł :
- Witamy w Lower school, Hope.
- Dzień dobry. – przywitałam się.
- Jestem dyrektorem tej szkoły i nazywam się Daniel Gowen.
- Miło Pana poznać.
- Proszę. – dał mi kluczyk do pokoju.
- Dziękuję.
   Weszłam po schodach do góry i szukałam numeru 120. Po paru minutach odnalazłam przeznaczony mi pokój. Wsunęłam kluczyk do zamka i otworzyłam drzwi. Ujrzałam trzy duże łóżka, przy każdym była mała półeczka, niedaleko stały białe komody, a między tymi meblami wisiało jedno duże lustro, na środku duży dywan o koloru niebieskim jak ściany.
- Bernardzie połóż moje walizki i możesz już wracać.
   Zostałam sama, znowu. Położyłam moje rzeczy na łóżku przy ścianie w rogu. Zaczęłam się rozpakowywać. Ubrania włożyłam do komody, a kosmetyki położyłam na szafeczce, tak jak lampkę nocną, którą wzięłam ze sobą. Na poduszki włożyłam swoje poszewki w kwiatki, a na kołdrze położyłam swój biały kocyk. Książki i inne rzeczy potrzebne do nauki, także włożyłam do komody. Laptopa i suszarkę włożyłam do szuflady od szafki. Mojego ulubionego misia od taty położyłam na łóżku. Byłam już rozpakowana. Westchnęłam z zadowolenia i zmęczenia. Położyłam się na nowym łóżku i zasnęłam. Usłyszałam rozmowy. Otworzyłam oczy i podniosłam się, ujrzałam dwie dziewczyny. Jedna z nich, blondynka o niebieskich oczach siedziała na łóżku, a druga o krótkich czarnych włosach i piwnych oczach opierała się o ścianę. Kichnęłam. Dziewczyny od razu spojrzały na mnie i równo powiedziały :
- Na zdrowie.
- Dzięki. – odpowiedziałam.
- Kiedy przyjechałaś ? – zapytała blondynka.
- Niedawno. – odpowiedziałam patrząc na zegarek, który wisiał na ścianie.
- Nazywam się Tess Millar. – przedstawiła się niebieskooka podchodząc do mnie.
- A ja Hope Lautner.
- Rosalie Dorfmon. – powiedziała ciemnowłosa stojąc w  miejscu.
   Do pokoju wbiegł mały chłopczyk o blond włosach i niebieskich oczach.
- Tess, Tess. – powtarzał.
- Co się stało Timmy ? – zapytała troskliwie dziewczyna.
- Pomóż mi się rozpakować. – ciągnął chłopczyk blondynkę za rękę.
- Już idę, przepraszam was dziewczyny.
- Nic się nie stało. – powiedziałam.
   Obydwoje wyszli z pokoju. Wyjęłam z szuflady laptopa i włączyłam go. Sprawdziłam pocztę, a następnie weszłam na swojego bloga. Czarnowłosa kontynuowała rozpakowywanie się. Dodałam nowy wpis na bloga i weszłam na facebooka. Miałam nową wiadomość.